♥

wtorek, 4 marca 2014

Rozdz. IV

Następnego dnia wszyscy postanowili pojechać do Nory. Po południu wezwali Błędnego Rycerza. Hermiona i Fred próbowali być dla siebie mili, ale po kłótni w łazience trudno było im ze sobą wytrzymać. Przyszła matka bała się, że zostanie z maleństwem na lodzie. Nie wiedziała, czy jej rodzice zaakceptują ciążę i czy będą chcieli ją przyjąć. A jeśli się od niej odwrócą? Gdzie się zatrzyma? Nie może wiecznie mieszkać u Weasley'ów, poza tym, co powie, gdy zacznie rodzić? A w dalszym życiu nikogo nie znajdzie, bo kto chciałby się wiązać z dziewczyną, która w tak młodym wieku zaszła w ciąże po pierwszym razie, a na dodatek chłopak, z którym to zrobiła się od niej odwrócił. 
Ginny przez całą drogę widziała zmartwioną twarz przyjaciółki. Postanowiła dowiedzieć się czym się martwi jej starsza koleżanka zaraz po wejściu do pokoju.
Dlatego zaraz po rozpakowaniu rzeczy Ginny rozpoczęła rozmowę.
-Hermiono. Widzę, że coś cię martwi. Możesz mi zaufać, nikomu nie powiem.
-Bo... - westchnęła Hermiona - Chodzi o Freda. On... powiedział, że żałuje tego, co zrobiliśmy. Że nie chce tego dziecka. Ja... - głos jej się załamał, a po policzkach spłynęły jej łzy.
-Chciałaś powiedzieć mojej mamie, prawda? - Ginny objęła przyjaciółkę.
-Tak - szepnęła starsza. - Na początku także się bałam, ale potem zdałam sobie sprawę, że... że nie możemy tego ukrywać. To nie wyjdzie na dobre ani nam ani maleństwu. Ale Fred... On chcę zrobić z tego tajemnicę. Ale ja nie chcę tak żyć! Czułabym się o wiele lepiej, gdyby wszyscy się o tym dowiedzieli. 
-Musicie porozmawiać.
-Próbowałam! - skłamała Hermiona.
-W takim razie, jeśli to dla ciebie lepsze, musisz sama powiedzieć o tym mojej mamie.
-Ale boję się jej reakcji.
-Nie martw się, pójdę z tobą. 
-Kiedy?
-Dziś po kolacji. Trzeba to załatwić jak najszybciej - Ginny zakończyła rozmowę.
Wieczorem, przy kolacji atmosfera była dość gęsta. Dało się wykryć nerwy obu dziewczyn. Ginny także się denerwowała, bo wiedziała, że jej mama może nie poradzić sobie z tak ciężką wiadomością. Ale teraz to Hermiona była najważniejsza.
Po posiłku panowie poszli na dwór, ponieważ było jeszcze dość jasno. Dziewczyny zostały, pod pretekstem pomocy. Pani Weasley na początku chciała, aby poszły i cieszyły się resztką wakacji. Chciała zostać sama, żeby móc w spokoju opłakiwać zmarłych w wypadku. W normalnej sytuacji dziewczyny zgodziłyby się, natomiast teraz nie mogły zwlekać.
-Pani Weasley... - zaczęła Hermiona.
-Tak, kochanie? - odpowiedziała wdowa.
-Muszę pani powiedzieć coś ważnego. To najprawdopodobniej nie będzie dla pani miła wia-wiadomość, ale... - głos jej się załamał. Ginny wiedziała co robić i w geście otuchy i wsparcia ścisnęła jej dłoń - Ale nie mogę tego dłużej ukrywać. - zerknęła na kobietę i z przykrością zauważyła, że ta zbladła.
-Mów. Nie musisz się mnie obawiać.
-Ja... Ja jestem w ciąży.
-O Boże... - szepnęła Molly - Ale... ale z kim? Z... z R o n e m?
-Nie - słowa coraz trudniej przepływały Hermionie przez gardło - ojcem dziecka jest Fred.
Pani Weasley na początku zrobiła taką minę, jakby chciała dziewczynę uderzyć. Ale potem zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Kazała dziewczynom usiąść i opowiedzieć wszystko. Gdy skończyła, głos zabrała Molly.
-Ale jak to? Nie chciał mi powiedzieć? Bał się...?
-Tak... Przynajmniej tak mi się wydaje. Albo mnie nie kocha, a pani była tylko pretekstem do usunięcia ciąży - odpowiedziała Hermiona z trudem łykając łzy.
-A ty go kochasz? - spytała kobieta z wahaniem.
-Tak. Jak najbardziej. Od zawsze. Nie chciałam, żeby wyszło tak jakbym myślała, że jest, przepraszam za stwierdzenie, męską dziwką. Chciałabym z nim o tym porozmawiać, ale nie wiem czy jest w tym sens, skoro prawdopodobnie mnie nie kocha, a to dziecko to rzeczywiście tylko alkoholowa wpadka.
Po tym wszystkim pani Weasley przytuliła Hermionę. Cieszyła się, że dziewczyna traktuje ja w ten sposób, że nie boi się wyznać swoich sekretów.
***
Macie 4. Trochę krótko, ale raczej takie będą rozdziały tego bloga, bo nie mam w zwyczaju rozpisywania się :) Jeśli już tu jesteś, skomentuj! ♥
















poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdz. III, cz. 2

Postanowiłam wznowić bloga! Miłego czytania!

***
Hermiona pomyślała, że mogłaby patrzeć się na to do końca życia. Stała tak wgapiając się w ścianę, gdy nagle usłyszała walenie do drzwi.
-Kto tam? - krzyknęła trzęsącym się głosem.
-Błagam! Błagam, otwierać!! - odpowiedział jej bardzo znajomy głos. Z wahaniem podeszła do drzwi, a jej oczom ukazali się George, Harry i pani Weasley. Byli strasznie brudni i pokiereszowani. Molly miała na policzkach stróżki łez. Hermiona spojrzała w jej zmęczone oczy i pobiegła ją uścisnąć. Potem przytuliła Harry'ego i George'a. Nagle drzwi się otworzyły a do korytarza wszedł Fred.
-O Boże! Mama! Harry! GEORGE! - wrzasnął. Jego oczy zaszkliły się łzami. - Ginny! Ginevra! Natychmiast tu chodź!
-O matko! - szepnęła Ginny, gdy zobaczyła nowo przybyłych, a potem się rozpłakała. Podczas kiedy reszta się witała, Hermiona zaparzyła herbatę. Nie wiedzieć czemu, bardzo bolało ją to, że nie zobaczyła w drzwiach Rona. "Przecież masz Freda! Będziecie mieli dziecko!", karciła się w myślach. Ale cały czas miała świadomość, że nadal, choć trochę kocha Rona. Był jej pierwszą wielką miłością, możliwe, że z przerwami na uczucia Malfoy'a, ale był.
-Herbata gotowa... - Hermiona zdała sobie sprawę, że szepcze, więc powtórzyła zdanie głośniej. Gdy wszyscy usiedli przy stole, zaczęły się rozmowy.
-Mamo! Jak to się stało, że żyjecie? - spytała Ginny.
-Zaraz po tym, jak wy wyskoczyliście, zdałam sobie sprawę, jak sytuacja jest poważna. Musiałam działać szybko, więc chwyciłam najbliższe osoby i wyskoczyłam. Jednak byliśmy już za daleko, żeby was znaleźć. Autokar strasznie pędził - powiedziała pani Weasley.
-W takim razie Ron... i tata... - szepnął Fred.
-Przykro mi - powiedziała Molly. Hermiona uścisnęła pod stołem rękę chłopaka. Żadne z przybyłych nie wiedziało o ich związku.
-Wiedzieliśmy, że będziecie tutaj. Teleportacja łączna nie wchodziła w grę, ale na szczęście znaleźliśmy hotel, w którym pracuje Mel. Pożyczyła nam miotły.
-Zaraz. My też tam byliśmy... - zauważyła Hermiona z kwaśną miną.
-Musieliśmy się minąć... Melody nic o was nie wspominała. Mówiła co prawda, że byli tam czarodzieje, jeden mężczyzna i dwie kobiety, z czego jedna w ciąży. Powiedziała, że facet wyglądał jak Weasley, ba, że nawet przywitał się z nią, ale czy to byłeś ty, tego nie była pewna. Ale znasz Melody... Jest taka zakręcona! - uśmiechnął się George.
-Poza tym wspomniała coś o ciąży... - powiedziała pani Weasley, a potem badawczo przyjrzała się córce i jej przyjaciółce. Hermiona zbladła, mruknęła coś o toalecie i wyszła.
Gdy weszła do małego pomieszczenia poczuła smród stęchlizny. "Cóż, raz się żyje", westchnęła i usiadła na łazienkowych kafelkach po czym zalała się niekontrolowanym płaczem. Wiedziała, że albo powie pani Weasley o ciąży albo będzie zmuszona dokonać zabójstwa nienarodzonego dziecka. Bała się reakcji kobiety. A co, jeśli się na nią wścieknie? Fred też ucierpi. Ale przecież tajemnice ciążą na ludziach i nie dają im spać. Lepiej być otwartą księgą. Uspokoiła się trochę i wstała. Przejrzała się w popękanym lustrze, nie wyglądała najgorzej. Już miała wychodzić, ale do łazienki wszedł brązowooki rudzielec. 
-Fred, musimy jej powiedzieć - szepnęła.
-Nie... - oburzył się bliźniak.
-Nie możemy jej okłamywać! Harry'ego i George'a też! Ktoś kiedyś powiedział, że tajemnice są cięższe niż góry. I ten ktoś miał rację. W końcu będzie po mnie widać, że coś się dzieje! A gdy urodzę to co, wyrzekniesz się ojcostwa, żeby twoja mama nigdy nie dowiedziała się o naszym związku!? Czy może się mnie wstydzisz!?
-A może to ty się obawiasz, że jestem taki puszczalski, że jak nikt się nie dowie o naszym związku, to nie będzie mnie miał kto przypilnować i pójdę do łóżka z pierwszą lepszą?! Wiesz co, żałuję, że się z tobą przespałem! Mogłem tyle nie pić! Wtedy nie byłoby tyle hecy o jakiegoś bachora!
-Jak możesz... - szepnęła dziewczyna - Co ty sobie do cholery myślisz? Mówiłeś, że mnie kochasz! CIESZYŁEŚ się z dziecka! Liczyłam na to, że z tą odmianą dorośniesz, ale chyba się przeliczyłam. Nie masz w sobie za grosz taktu i rozumu! Wyjdź stąd! Nie mam ochoty cię oglądać. 
-Żegnam - oświadczył chłodno Fred i wyszedł. Hermiona patrzyła na niego twardo, ale gdy drzwi się zamknęły znów wybuchnęła płaczem.
***
To by było na tyle! Jeśli ktoś to czyta, to proszę o komentarze, one motywują! ♥