Miłego czytania!
***Troje upadli na mokrą trawę. Hermiona właśnie miała wstać, gdy poczuła niemiłosierny ból brzucha, tak silny , że zgięła się wpół i krzyknęła. Potem wszystko powoli wracało do normy. Gdy otworzyła oczy, uświadomiła sobie, że leży w objęciach Freda, na białej ławce przy zamkniętym spożywczaku. Obok nich siedziała Ginny. Wszyscy byli w szoku po tym, co się właśnie stało. Po chwili Fred mruknął coś w rodzaju "Idziemy do Motelu", wziął Hermionę na ręce i ruszył przed siebie w mrok nieznanego świata mugoli. Za nim, chwiejnym krokiem poszła posłusznie Ginny. Po 5 minutach marszu Hermiona powiedziała:
-Doceniam to, Fred, ale nie musisz mnie nosić.
-Jesteś tego pewna? Bo twój brzuch...-wyjąkał.
-Tak. Możesz postawić mnie na ziemię.-odpowiedziała spokojnie i poczekała, aż chłopak ją postawi. Gdy jej stopy dotknęły ziemi, dziewczyna zachwiała się i upadła prosto w ramiona Freda.
-Mówiłem.-Uśmiechnął się Fred, wyraźnie zadowolony faktem, że może nosić Hermionę na rękach. Ginny zachichotała. Potem szli już tylko w milczeniu. Po 30 minutach drogi przed ich oczami stanął duży, 3 gwiazdkowy Motel.
-Dzięki Bogu!-krzyknęła Ginny i pobiegła do szklanych drzwi. Na recepcj stała młoda kobieta i bawiła się... różdżką.
-Fred, chodź szybko!- powiedziała Gin półgłosem. Gdy wszyscy zobaczyli kobietę, Fred uśmiechnął się i szepnął "Melody", po czym wszedł do środka.
-Mel! Tyle lat!-powiedział od progu, po czym położył Hermionę na białym, skórzanym tapczanie obok recepcji.
-Fred? Fred Weasley? To naprawdę ty?- wytrzeszczyła oczy.
-Oczywiście!-odrzekł Fred i przeszedł do rzeczy- Masz może wolny 3-osobowy pokój? Dla dziewczyn i dla mnie. Tak przy okazji: To jest Hermiona Granger. Moja... właściwie nasza przyjaciółka.-wskazał na Hermionę, która usilnie próbowała nie okazywać bólu brzucha, który miała zapewniony dzięki kolejnej porcji skurczów. Wiedziała na pewno, że pobledła na twarzy.
-Melody Weasley. Kuzynka Freda i Gin.-przedstawiła się, ale nadal stała w okienku.- A właśnie. Czemu jesteście sami?-zapytała. Fredowi zaszkliły się oczy.
-Jutro Ci powiem, teraz jak najprędzej daj nam pokój. Miona nie czuje się najlepiej...-zakończył temat, zabrał kuzynce klucz i ruszył do pokoju. Kilka sekund potem zawrócił, wziął Hermionę na ręce i odszedł dumny jak paw. Ginny, zwijając się ze śmiechu ruszyła za nimi.
Gdy byli już w pokoju okazało się, że mają jedno łóżko małżeńskie i jedno dla dziecka.
-W takim razie ja śpię sam, a wy razem.-oświadczył Fred i "walnął się" na łóżko.
-To ja ten... No... Eee... Och, ACCIO!-powiedziała zmieszana Ginny. Nie chciała wracać myślami do tematu autokaru.
Na podłodze pojawiły się wszystkie rzeczy Miony, Ginny i Freda, który były w autokarze. Hermiona jednym ruchem zgarnęła kosmetyczkę i ruszyła do łazienki bez słowa. Chwilę potem przyszedł list do Ginny z Ministerstwa.
-Cholera! To bez sensu! Przecież tu są sami czarodzieje!-warknęła i podarła list.-Hermi, wyłaź stamtąd! Chcę...
-CHOLERA JASNA!-przerwał jej wrzask z łazienki.
***
To by było na tyle... Papa!
Hmyyy ciekawie,ciekawie.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział.
Pozdrawiam! :)
Zaczyna się interasująco... masz fajny styl pisania, tak lekko się to czyta. Rozbudziłaś moją ciekawość tym rozdziałem. :)
OdpowiedzUsuń