♥

wtorek, 4 marca 2014

Rozdz. IV

Następnego dnia wszyscy postanowili pojechać do Nory. Po południu wezwali Błędnego Rycerza. Hermiona i Fred próbowali być dla siebie mili, ale po kłótni w łazience trudno było im ze sobą wytrzymać. Przyszła matka bała się, że zostanie z maleństwem na lodzie. Nie wiedziała, czy jej rodzice zaakceptują ciążę i czy będą chcieli ją przyjąć. A jeśli się od niej odwrócą? Gdzie się zatrzyma? Nie może wiecznie mieszkać u Weasley'ów, poza tym, co powie, gdy zacznie rodzić? A w dalszym życiu nikogo nie znajdzie, bo kto chciałby się wiązać z dziewczyną, która w tak młodym wieku zaszła w ciąże po pierwszym razie, a na dodatek chłopak, z którym to zrobiła się od niej odwrócił. 
Ginny przez całą drogę widziała zmartwioną twarz przyjaciółki. Postanowiła dowiedzieć się czym się martwi jej starsza koleżanka zaraz po wejściu do pokoju.
Dlatego zaraz po rozpakowaniu rzeczy Ginny rozpoczęła rozmowę.
-Hermiono. Widzę, że coś cię martwi. Możesz mi zaufać, nikomu nie powiem.
-Bo... - westchnęła Hermiona - Chodzi o Freda. On... powiedział, że żałuje tego, co zrobiliśmy. Że nie chce tego dziecka. Ja... - głos jej się załamał, a po policzkach spłynęły jej łzy.
-Chciałaś powiedzieć mojej mamie, prawda? - Ginny objęła przyjaciółkę.
-Tak - szepnęła starsza. - Na początku także się bałam, ale potem zdałam sobie sprawę, że... że nie możemy tego ukrywać. To nie wyjdzie na dobre ani nam ani maleństwu. Ale Fred... On chcę zrobić z tego tajemnicę. Ale ja nie chcę tak żyć! Czułabym się o wiele lepiej, gdyby wszyscy się o tym dowiedzieli. 
-Musicie porozmawiać.
-Próbowałam! - skłamała Hermiona.
-W takim razie, jeśli to dla ciebie lepsze, musisz sama powiedzieć o tym mojej mamie.
-Ale boję się jej reakcji.
-Nie martw się, pójdę z tobą. 
-Kiedy?
-Dziś po kolacji. Trzeba to załatwić jak najszybciej - Ginny zakończyła rozmowę.
Wieczorem, przy kolacji atmosfera była dość gęsta. Dało się wykryć nerwy obu dziewczyn. Ginny także się denerwowała, bo wiedziała, że jej mama może nie poradzić sobie z tak ciężką wiadomością. Ale teraz to Hermiona była najważniejsza.
Po posiłku panowie poszli na dwór, ponieważ było jeszcze dość jasno. Dziewczyny zostały, pod pretekstem pomocy. Pani Weasley na początku chciała, aby poszły i cieszyły się resztką wakacji. Chciała zostać sama, żeby móc w spokoju opłakiwać zmarłych w wypadku. W normalnej sytuacji dziewczyny zgodziłyby się, natomiast teraz nie mogły zwlekać.
-Pani Weasley... - zaczęła Hermiona.
-Tak, kochanie? - odpowiedziała wdowa.
-Muszę pani powiedzieć coś ważnego. To najprawdopodobniej nie będzie dla pani miła wia-wiadomość, ale... - głos jej się załamał. Ginny wiedziała co robić i w geście otuchy i wsparcia ścisnęła jej dłoń - Ale nie mogę tego dłużej ukrywać. - zerknęła na kobietę i z przykrością zauważyła, że ta zbladła.
-Mów. Nie musisz się mnie obawiać.
-Ja... Ja jestem w ciąży.
-O Boże... - szepnęła Molly - Ale... ale z kim? Z... z R o n e m?
-Nie - słowa coraz trudniej przepływały Hermionie przez gardło - ojcem dziecka jest Fred.
Pani Weasley na początku zrobiła taką minę, jakby chciała dziewczynę uderzyć. Ale potem zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Kazała dziewczynom usiąść i opowiedzieć wszystko. Gdy skończyła, głos zabrała Molly.
-Ale jak to? Nie chciał mi powiedzieć? Bał się...?
-Tak... Przynajmniej tak mi się wydaje. Albo mnie nie kocha, a pani była tylko pretekstem do usunięcia ciąży - odpowiedziała Hermiona z trudem łykając łzy.
-A ty go kochasz? - spytała kobieta z wahaniem.
-Tak. Jak najbardziej. Od zawsze. Nie chciałam, żeby wyszło tak jakbym myślała, że jest, przepraszam za stwierdzenie, męską dziwką. Chciałabym z nim o tym porozmawiać, ale nie wiem czy jest w tym sens, skoro prawdopodobnie mnie nie kocha, a to dziecko to rzeczywiście tylko alkoholowa wpadka.
Po tym wszystkim pani Weasley przytuliła Hermionę. Cieszyła się, że dziewczyna traktuje ja w ten sposób, że nie boi się wyznać swoich sekretów.
***
Macie 4. Trochę krótko, ale raczej takie będą rozdziały tego bloga, bo nie mam w zwyczaju rozpisywania się :) Jeśli już tu jesteś, skomentuj! ♥
















poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdz. III, cz. 2

Postanowiłam wznowić bloga! Miłego czytania!

***
Hermiona pomyślała, że mogłaby patrzeć się na to do końca życia. Stała tak wgapiając się w ścianę, gdy nagle usłyszała walenie do drzwi.
-Kto tam? - krzyknęła trzęsącym się głosem.
-Błagam! Błagam, otwierać!! - odpowiedział jej bardzo znajomy głos. Z wahaniem podeszła do drzwi, a jej oczom ukazali się George, Harry i pani Weasley. Byli strasznie brudni i pokiereszowani. Molly miała na policzkach stróżki łez. Hermiona spojrzała w jej zmęczone oczy i pobiegła ją uścisnąć. Potem przytuliła Harry'ego i George'a. Nagle drzwi się otworzyły a do korytarza wszedł Fred.
-O Boże! Mama! Harry! GEORGE! - wrzasnął. Jego oczy zaszkliły się łzami. - Ginny! Ginevra! Natychmiast tu chodź!
-O matko! - szepnęła Ginny, gdy zobaczyła nowo przybyłych, a potem się rozpłakała. Podczas kiedy reszta się witała, Hermiona zaparzyła herbatę. Nie wiedzieć czemu, bardzo bolało ją to, że nie zobaczyła w drzwiach Rona. "Przecież masz Freda! Będziecie mieli dziecko!", karciła się w myślach. Ale cały czas miała świadomość, że nadal, choć trochę kocha Rona. Był jej pierwszą wielką miłością, możliwe, że z przerwami na uczucia Malfoy'a, ale był.
-Herbata gotowa... - Hermiona zdała sobie sprawę, że szepcze, więc powtórzyła zdanie głośniej. Gdy wszyscy usiedli przy stole, zaczęły się rozmowy.
-Mamo! Jak to się stało, że żyjecie? - spytała Ginny.
-Zaraz po tym, jak wy wyskoczyliście, zdałam sobie sprawę, jak sytuacja jest poważna. Musiałam działać szybko, więc chwyciłam najbliższe osoby i wyskoczyłam. Jednak byliśmy już za daleko, żeby was znaleźć. Autokar strasznie pędził - powiedziała pani Weasley.
-W takim razie Ron... i tata... - szepnął Fred.
-Przykro mi - powiedziała Molly. Hermiona uścisnęła pod stołem rękę chłopaka. Żadne z przybyłych nie wiedziało o ich związku.
-Wiedzieliśmy, że będziecie tutaj. Teleportacja łączna nie wchodziła w grę, ale na szczęście znaleźliśmy hotel, w którym pracuje Mel. Pożyczyła nam miotły.
-Zaraz. My też tam byliśmy... - zauważyła Hermiona z kwaśną miną.
-Musieliśmy się minąć... Melody nic o was nie wspominała. Mówiła co prawda, że byli tam czarodzieje, jeden mężczyzna i dwie kobiety, z czego jedna w ciąży. Powiedziała, że facet wyglądał jak Weasley, ba, że nawet przywitał się z nią, ale czy to byłeś ty, tego nie była pewna. Ale znasz Melody... Jest taka zakręcona! - uśmiechnął się George.
-Poza tym wspomniała coś o ciąży... - powiedziała pani Weasley, a potem badawczo przyjrzała się córce i jej przyjaciółce. Hermiona zbladła, mruknęła coś o toalecie i wyszła.
Gdy weszła do małego pomieszczenia poczuła smród stęchlizny. "Cóż, raz się żyje", westchnęła i usiadła na łazienkowych kafelkach po czym zalała się niekontrolowanym płaczem. Wiedziała, że albo powie pani Weasley o ciąży albo będzie zmuszona dokonać zabójstwa nienarodzonego dziecka. Bała się reakcji kobiety. A co, jeśli się na nią wścieknie? Fred też ucierpi. Ale przecież tajemnice ciążą na ludziach i nie dają im spać. Lepiej być otwartą księgą. Uspokoiła się trochę i wstała. Przejrzała się w popękanym lustrze, nie wyglądała najgorzej. Już miała wychodzić, ale do łazienki wszedł brązowooki rudzielec. 
-Fred, musimy jej powiedzieć - szepnęła.
-Nie... - oburzył się bliźniak.
-Nie możemy jej okłamywać! Harry'ego i George'a też! Ktoś kiedyś powiedział, że tajemnice są cięższe niż góry. I ten ktoś miał rację. W końcu będzie po mnie widać, że coś się dzieje! A gdy urodzę to co, wyrzekniesz się ojcostwa, żeby twoja mama nigdy nie dowiedziała się o naszym związku!? Czy może się mnie wstydzisz!?
-A może to ty się obawiasz, że jestem taki puszczalski, że jak nikt się nie dowie o naszym związku, to nie będzie mnie miał kto przypilnować i pójdę do łóżka z pierwszą lepszą?! Wiesz co, żałuję, że się z tobą przespałem! Mogłem tyle nie pić! Wtedy nie byłoby tyle hecy o jakiegoś bachora!
-Jak możesz... - szepnęła dziewczyna - Co ty sobie do cholery myślisz? Mówiłeś, że mnie kochasz! CIESZYŁEŚ się z dziecka! Liczyłam na to, że z tą odmianą dorośniesz, ale chyba się przeliczyłam. Nie masz w sobie za grosz taktu i rozumu! Wyjdź stąd! Nie mam ochoty cię oglądać. 
-Żegnam - oświadczył chłodno Fred i wyszedł. Hermiona patrzyła na niego twardo, ale gdy drzwi się zamknęły znów wybuchnęła płaczem.
***
To by było na tyle! Jeśli ktoś to czyta, to proszę o komentarze, one motywują! ♥


wtorek, 8 października 2013

Koniec.

Moi kochani (jeśli ktoś w ogóle czyta tego bloga) !
Przemyślałam wszystko:
1♥Zawieszam bloga,
2♥Zabieram się za pisanie książki,
3♥Przykładam się do nauki,
4♥Próbuję znaleźć czas dla siebie...
5♥PRZEPRASZAM.



Wiem, nic nie pisałam. Nie dałam rady. Mam za mało czasu dla siebie. Ledwo się wyrabiam.
Chciałabym zacząć pisał książkę. Mam już kilka pomysłów. Będę to pisała dla siebie.
Na razie przerywam bloga i... rzucam się w wir szkolnej rzeczywistości. :(


Dziękuję.♥

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział III, cz. I

Hej wszystkim. No to jedziemy z nowym rozdziałem! Miłego czytania!
***
-Kobiety...-szepnął Fred i uśmiechnął się do Hermiony. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna patrzy się cały czas w miejsce, w którym stała Angelina, a oczy ma wypełnione łzami.-Naprawdę pomyślałaś, że my... razem...?
-No... Tak jakby...
-Przykro mi, że tu przyszła, nie wiem co jej przyszło do głowy...-westchnął chłopak i przytulił dziewczynę.
-Eee... Halo... Ja nie chce wam przeszkadzać... ale stoimy na środku ulicy. Ludzie się na nas gapią...-powiedziała Ginny i rozdzieliła kochanków. -Możecie się zająć sobą w domu. -zakończyła. Oboje się z nią zgodzili i podreptali do drzwi sklepu. W pomieszczeniu unosił się słodki zapach cukierków z Bombonierki Lesera. Wszędzie roiło się od rozkrzyczanych dzieciaków, rodziców ganiających za nimi oraz nastolatków rozchwytujących wszystkie towary. Było też kilku staruszków, którzy chcieli kupić swoim wnuczętom "coś unikatowego".
-Niezły dzisiaj ruch. Nigdy takiego nie było gdy ja i Geo...-głos mu się załamał. Hermiona objęła go.
-Spokojnie... Nie mamy pewności, że on nie żyje...-weszła pomiędzy rudzielców i pociągnęła ich za sobą. Gdy byli już w mieszkaniu Fred powiedział:
-Mamy tylko 2 łóżka, więc wy się kładźcie, a ja... posiedzę.
-Nie nie. Ja nie jestem śpiąca.-zaczęła Ginny.
-Przecież nie spałaś prawie całą noc. Na zostanę. Wy śpijcie.- zaprotestowała Miona.
-Nie. Ty jesteś w CIĄŻY. Nie zapominaj o tym. Po tych wszystkich przejściach...
-No co? Po jakich przejściach? To WY straciliście całą rodzinę. Nie ja, tylko WY.- przerwała ciężarna Fredowi.
-Och, uciszcie sie! Marsz do łóżek! Ja zostaję! Poczytam!- zadecydowała Ginny.
***
-Słyszysz?- Hermiona szepnęła do Freda. Leżeli teraz w łóżkach. Nie mogli zasnąć.
-Ginny... Czy ona...
-Płacze. Idę do niej.- dziewczyna wstała i poszła do przyjaciółki. Do pokoju, w którym siedziała rudowłosa, trzeba było przejść przez długi korytarz. Dwie ściany, które go tworzył, zupełnie sie różniły. Jedna z nich, ta po prawej stronie Hermiony była pomarańczowy. Na jej dole widniał napis "Ściana George'a". Wisiały na niej zdjęcia małego rudzielca. Na jednym z nich machał wielkim lizakiem w kształcie głowy smoka, na innym ujeżdżał zielonego kuca. Miał tam też oprawione w ramki wycinki z gazet, tak stare, że nie można było nic z nich odczytać.
Druga ściana sprawiła, że Hermionie zaparło dech w piersiach. Na dole był wielki napis "Ściana Freda", a na górze... Och, to był raj. Wszystkie zdjęcia, dokładnie WSZYSTKIE przedstawiały ja i Freda. Od jej 1-szego roku w Hogwarcie do ich ostatniego zdjęcia przed kempingiem. Nie, zaraz, te z kempingu też już trafiły na ścianę. Hermiona pomyślała, że mogłaby patrzeć się na to do końca życia. Stała tak wgapiając się w ścianę, gdy nagle usłyszała walenie do drzwi...
***
Bardzo Was przepraszam, że tak krótko, ale niestety nie mam czasu pisać ;__;
I tak długo zbierałam się do napisania kolejnego rozdziału. Niestety w poniedziałek wyjeżdżam z chórem na Węgry i do Macedonii (Ohrid Choir Festival) i wracam dopiero 29.08 ;c
Postaram się napisać coś jeszcze przed wyjazdem, ale nie obiecuję...
Trzymajcie kciuki za mnie i za chór ;) ♥♥♥
Całusy!

P.S. Zostawcie po sobie ślad w komentarzu ;)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdz. II


Hej! Co u Was słychać? Jak minął weekend? Czytajcie i komentujcie! ♥***

-CHOLERA JASNA!
-Miona? Miona, co jest?-zapytała przerażona Ginny. Hermiona wybiegła z łazienki i zaczęła machać przyjaciółce testem ciążowym przed twarzą. Miała przerażony wyraz twarzy.
-Jestem...-wydyszała-Je-jestem... BĘDĘ MIAŁA DZIECKO!-rozpłakała się na dobre.
-Ale przecież testy ciążowe mogą się...-zaczął Fred.
-TRZY RAZY SPRAWDZAŁAM!-wrzasnęła Hermiona.
-No dobra, ale kto jest ojcem?-zapytał chłopak.
-Ty...-szepnęła Miona w odpowiedzi.
-S-słucham?
-Jesteś ojcem mojego... NASZEGO dziecka!
-Ale jak to? To wy...-spytała Ginny.
-Tak. W drugim tygodniu kempingu. 
-A nie Ron?
-Coś Ty. Z nim nigdy bym tego nie zrobiła!-zerknęła na Freda. Trzymał twarz w rękach więc nie wiedziała czy się cieszy czy nie. -Fred... Jeśli to problem... to mogę je usunąć...
-Zwariowałaś?-powiedział.-Ja... Mój Boże... Kocham Cię-Hermiona nie wytrzymała i znów zaczęła płakać. Rzuciła się też na Freda i przytuliła go. Nigdy nie była tak szczęśliwa. Potem, bez namysłu, pocałowała go w usta. Przepłynęła przez nią fala ciepła, jakiej nie czuła nigdy. Gdy całowała Rona czuła się tak, jakby to była jej praca. Uczucie nudy. To było takie monotonne poruszanie wargami. Ale Ron nie żyje. Oczywiście, że się z tego nie cieszyła. Ale na szczęście ominęła ją konieczność złamania mu serca.
-To już wiemy kto śpi w małżeńskim.- powiedziała Ginny i z uśmiechem położyła się na małym łóżku.  Gdy zakochani oderwali się od siebie, wszyscy troje stwierdzili, ze trzeba się kłaść.
Ale tej nocy nikt nie spał. Każdy myślał o tym, co będzie dalej. Gdzie teraz wrócą? Jak? Co ze sobą zrobią? Skąd wezmą pieniądze na życie?


Rano Ginny wstała z łóżka pierwsza. Przygotowała bagaże do dalszej drogi i obudziła Freda i Hermionę.
-Co my teraz zrobimy? Gdzie pójdziemy?-odezwała się Miona, przerywając milczenie przy śniadaniu.
-No nie wiem... Możemy teleportować się na Pokątną... Nad moim... Naszym sklepem jest przecież kawalerka... Prześpicie się, a ja pomyślę, co dalej.-powiedział Fred.
-No... Może być...-zakończyła rozmowę Ginny. Po 10 minutach wszystko było gotowe. Po pożegnaniu z Melody, wszyscy teleportowali się przed wejście "Magicznych Dowcipów Weasley'ów". To co Hermiona tam zobaczyła, zwaliło ją z nóg. Angelina Johnson ubrana w krótką sukienkę, biegła z rozchylonymi ramionami do Freda.
-Fredi! Kochanie! Wróciłeś! Tak tęskniłam!- rzuciła się w jego ramiona.
-Eee... Fred?- Hermiona miała łzy w oczach. Ginny ścisnęła jej rękę. 
-Angelina...-Fren nie zwrócił uwagi na Hermionę- przecierz już o tym rozmawialiśmy. 
-Ale kochanie...
-Jakie kochanie? ZERWALIŚMY. JA cię nie kocham. I nie obchodzi mnie co Ty do mnie czujesz.-objął Hermionę.- To tylko nieporozumienie, kochanie. Nie przejmuj się.-powiedział do niej.
-Kochanie??? Ko-kochanie...- Szepnęła Angelina, zalała się łzami i uciekła.
***
Na dziś to tyle, bo nie mogę już pisać ;c
Jeśli czytacie te moje nędzne wypociny to zostawcie po sobie komentarz ;)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdz. I

Miłego czytania!
***
Troje upadli na mokrą trawę. Hermiona właśnie miała wstać, gdy poczuła niemiłosierny ból brzucha, tak silny , że zgięła się wpół i krzyknęła. Potem wszystko powoli wracało do normy. Gdy otworzyła oczy, uświadomiła sobie, że leży w objęciach Freda, na białej ławce przy zamkniętym spożywczaku. Obok nich siedziała Ginny. Wszyscy byli w szoku po tym, co się właśnie stało. Po chwili Fred mruknął coś w rodzaju "Idziemy do Motelu", wziął Hermionę na ręce i ruszył przed siebie w mrok nieznanego świata mugoli. Za nim, chwiejnym krokiem poszła posłusznie Ginny. Po 5 minutach marszu Hermiona powiedziała:

-Doceniam to, Fred, ale nie musisz mnie nosić.
-Jesteś tego pewna? Bo twój brzuch...-wyjąkał.
-Tak. Możesz postawić mnie na ziemię.-odpowiedziała spokojnie i poczekała, aż chłopak ją postawi. Gdy jej stopy dotknęły ziemi, dziewczyna zachwiała się i upadła prosto w ramiona Freda.
-Mówiłem.-Uśmiechnął się Fred, wyraźnie zadowolony faktem, że może nosić Hermionę na rękach. Ginny zachichotała. Potem szli już tylko w milczeniu. Po 30 minutach drogi przed ich oczami stanął duży, 3 gwiazdkowy Motel.
-Dzięki Bogu!-krzyknęła Ginny i pobiegła do szklanych drzwi. Na recepcj stała młoda kobieta i bawiła się... różdżką.
-Fred, chodź szybko!- powiedziała Gin półgłosem. Gdy wszyscy zobaczyli kobietę, Fred uśmiechnął się i szepnął "Melody", po czym wszedł do środka.
-Mel! Tyle lat!-powiedział od progu, po czym położył Hermionę na białym, skórzanym tapczanie obok recepcji.
-Fred? Fred Weasley? To naprawdę ty?- wytrzeszczyła oczy.
-Oczywiście!-odrzekł Fred i przeszedł do rzeczy- Masz może wolny 3-osobowy pokój? Dla dziewczyn i dla mnie. Tak przy okazji: To jest Hermiona Granger. Moja... właściwie nasza przyjaciółka.-wskazał na Hermionę, która usilnie próbowała nie okazywać bólu brzucha, który miała zapewniony dzięki kolejnej porcji skurczów. Wiedziała na pewno, że pobledła na twarzy.
-Melody Weasley. Kuzynka Freda i Gin.-przedstawiła się, ale nadal stała w okienku.- A właśnie. Czemu jesteście sami?-zapytała. Fredowi zaszkliły się oczy.
-Jutro Ci powiem, teraz jak najprędzej daj nam pokój. Miona nie czuje się najlepiej...-zakończył temat, zabrał kuzynce klucz i ruszył do pokoju. Kilka sekund potem zawrócił, wziął Hermionę na ręce i odszedł dumny jak paw. Ginny, zwijając się ze śmiechu ruszyła za nimi.
Gdy byli już w pokoju okazało się, że mają jedno łóżko małżeńskie i jedno dla dziecka.
-W takim razie ja śpię sam, a wy razem.-oświadczył Fred i "walnął się" na łóżko.
-To ja ten... No... Eee... Och, ACCIO!-powiedziała zmieszana Ginny. Nie chciała wracać myślami do tematu autokaru.
Na podłodze pojawiły się wszystkie rzeczy Miony, Ginny i Freda, który były w autokarze. Hermiona jednym ruchem zgarnęła kosmetyczkę i ruszyła do łazienki bez słowa. Chwilę potem przyszedł list do Ginny z Ministerstwa.
-Cholera! To bez sensu! Przecież tu są sami czarodzieje!-warknęła i podarła list.-Hermi, wyłaź stamtąd! Chcę...
-CHOLERA JASNA!-przerwał jej wrzask z łazienki.
***
To by było na tyle... Papa!

Prolog

No to zapraszam na krótki prolog c;
***

Za oknami było już ciemno. W szyby pukały obfite krople deszczu. Hermiona Granger siedziała w autokarze obok swojego chłopaka Rona, który spał z twarzą przylepioną do okna. Za nią jej przyjaciółka, Ginny Weasley, słuchała muzyki na słuchawkach, przytulona do śpiącego Harry'ego Pottera. Gdzieś dalej słychać było głośne rozmowy bliźniaków: Freda i George'a. Cała rodzina Weasley, Hermiona, Harry, Lee Jordan, Lavender Brown oraz Padma i Parvati Patil wracali z wspaniałego kempingu nad jeziorem. 3 miesięcznego kempingu, który wygrali na jakimś Magicznym Festynie. Wszyscy bawili się świetnie. No może prawie wszyscy. Hermiona była chyba jedyną osobą, która pragnęła powrotu do domu. Wszystko przez Rona. Chłopak niemiłosiernie wkurzał ją podczas wakacji, ciągle flirtując z Lav i usprawiedliwiając się, że to tylko żarty. Teraz to właśnie Hermiona jechała z uśmiechem na ustach, przekonana, że jej męki dobiegły końca.Jej dobry nastrój dobiegł końca chwilę po tym gdy Fred przechodził obok niej i Ginny, aby podać swojej mamie sweter. Hermiona już wcześniej zauważyła, że chyba jest coś nie tak z autokarem, ale przeraziła się gdy usłyszała słowa kierowcy: "Hamulce nam wysiadły, wezwijcie pomoc", które niby po cichu wypowiedział do telefonu. Fred, który prawdopodobnie też to słyszał, złapał ją i Ginny za ramię, otworzył drzwi autokaru i wyskoczył razem z dziewczynami, osłaniając je własnym ciałem.
***
Mówiłam, że będzie krótko? c;
Mam nadzieję, ze pierwszy rozdział dam radę napisać dłuższy...